X BAND wywiad!

Rzucamy kulomiotem. A właściwie co to jest, ten kulomiot? Tak naprawdę, jeśli lubicie czytać, a nie tylko skrolować obrazki na instagramie, mamy dla Was prześmiewczo, sarkastyczny, ale śliczny wywiad z kapelą X-BAND, straight outta drukowany DIZASTERMAG#138

X to nazwa. X to pojebany band. Może istnieją a może nie. Lubię ich. Pomysł, wokal rozpierdol. To nie kopia jakiejś tam wersji modnego akurat zespołu. To zlepek tego czym naprawdę jest Łódź. Ciekawe osobowości w popierdolonym wywiadzie który wyjaśnić ma wszystko i nic w kiblu modnego hipsterskiego klubu który przeprowadza P – Piotrek.

V – to Vito.

Charyzmatyczny wokalista który powinien zostać spikerem, aktorem z racji swej aparycji, taki Mike Patton zapętlony w prozie życia.

W to Wojtek

Lubi grać i palić i grać. Przystojny. Grał w wielu zespołach, z czego najbardziej znać możesz Cool Kids of Death.

Sz to Szymon.

Jest metalem i ma fajną dziewczynę. Mają plany. Pomaga w organizacji wielu imprez w Łodzi. Może go znasz?

P: Czyli robicie karierę? Skąd robicie karierę?
Sz: Od kibla.

P: Od kibla do?
Sz: Wacken.

P: A co to jest Wacken?
W: Taki festiwal, grają metaluchy i inne świry. Wiesz, szatan generalnie.

P: A Ty? Jesteś metalem.
Sz: Jestem yy… jestem metalem.
W: Nie widać?

P: Jak się nazywa kapela? O co chodzi w ogóle?
V: Zespół nazywa się X.

P: X jak co?
V: Zawsze fascynowaliśmy się pornografią i stąd X.
W: Między innymi, ale nie tylko. Jest jeszcze dużo więcej tropów.
V: Znaczy, ja nigdy się nie fascynowałem pornografią, ale Wojtek tak.
W: Ja się do dzisiaj fascynuję.
V: Pokazał mi kiedyś stronę XXX.

P: XXX to jest straight edge. Nie pijesz, nie palisz, nie ćpasz?
V: Yyy… straight edge? No generalnie raczej tylko palę papierosy i piję alkohol.
W: To drugie znaczenie znamy.
V: Żartowałem z tą pornografią, nie wiem…
W: Ja nie żartuję.

P: O co chodzi z tym X?
V: Nie mieliśmy po prostu lepszej nazwy.
Sz: To jest dekada…
W: To jest kolejny trop, dekada. Jest 10 lat różnicy między najstarszym i najmłodszym.

P: Ale kto jest najmłodszy?
Sz: Ale Ty nie jesteś najstarszy.
P: Szymon?

Sz: Ty nie jesteś najstarszy! Przecież Witek jest starszy od Ciebie.
V: Tak, ja jestem starszy o rok.
W: Ale Witek jest starszy metryką, a mentalnie jest dużo młodszy.

P: O co chodzi w ogóle?
W: Ja mogę powiedzieć, o co chodzi tak naprawdę.
Sz: Nie mów tak naprawdę.
V: Nie, to jest tak, że nazwa yyy…
W: Ja się przedstawię. Mam na imię Wojtek. Michalec na nazwisko, gram sobie w różnych zespołach, między innymi w X i zespół nazywa się X ponieważ tak naprawdę powstał po to, żeby zagrać na jednym koncercie.
Sz: Nie do końca, nie do końca.
W: Taki był zamysł, tylko na tyle fajnie nam się grało i na tyle fajnie wyszedł ten koncert, że postanowiliśmy to pociągnąć, a ponieważ nie mieliśmy nazwy no to jakby… X.
Sz: Ja nic nie zamierzałem ciągnąć.

P: Szymon, mów za siebie.
W: Właśnie.
Sz: Ja powiedziałem JA.

P: Co zamierzasz ciągnąć Witek? Kim jesteś?
V: Ja jestem nikim.

P: Jesteś nikim?
V: Tak.
Sz: Mr X.
V: Mam na imię Witek, udzielam głosu w zespole X.

P: Gdzie się jeszcze udzielasz?
V: W życiu zawodowym, prywatnym?

P: W życiu prywatnym, jeżeli można spytać.
V: W życiu prywatnym mam dziewczynę i mieszkamy sobie razem, a w życiu zawodowym pracuję w klubie DOM.
Sz: Jeszcze X to jest październik.

P: O co chodzi z tą muzyką w ogóle? Kiedy graliście ten pierwszy koncert?
Sz: Na imprezie Toxistan, ku pamięci Igora.

P: Kowalewskiego.
Sz: Tak jest.

P: Dobra, zagraliście koncert, ale co to jest w ogóle za muzyka? Zareklamujcie się trochę. Ktoś chce was słuchać? Czy tylko wy?
Sz: No właśnie okazało się, że chce.

P: Kto?
Sz: Do pewnego czasu chcieliśmy słuchać samych siebie, spotykaliśmy się na blantowych jam session przy zajezdni PKS.
V: Ja nie palę blantów.
Sz: Ale Ty nie przychodziłeś na jam session, człowieku.

P: Czyli w dwójkę tylko graliście?
Sz: W trójkę. Ja, Wojtek i Wiktor Nestorko – perkusista. No i tak improwizowaliśmy przez półtorej godziny, dopóki nas trzymało. Kończyliśmy próbę i szliśmy sobie do domu. Aż w końcu padła propozycja zagrania koncertu i stwierdziliśmy, że te wszystkie nasze improwizacje fajnie by było zawrzeć w jakieś ramy, które można by było później nazwać utworami.

P: Vito, ja Cię nie poznaję.
V: Ja wiem, sam siebie też nie poznaję jak patrzę w lustro. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ale spoko, damy radę.

P: Ale co robisz? Jesteś Majkiem Pattonem?
V: Nie jestem Majkiem Pattonem, Mike Patton to Mike Patton, ja to ja.
Sz: On jest Majkiem Patosem.
W: Pythonem.
V: Ajm soł patetik, jestem żałosny.

P: Jakie macie teksty? Są teksty w ogóle?
V: Są.
P: Po jakiemu?
V: Eee, no to jest w języku angielskim.

P: O czym one są?
W: No właśnie, dowiedzmy się w końcu wszyscy.
V: Jeden tekst jest o samotnym mężczyźnie, którego koń zginął na pustyni.
Sz: W dużej przenośni.
V: Tak, w dużej przenośni. I ten człowiek, po prostu tuła się po tej pustyni z trupem tego konia i nie wie co z nim zrobić. To jest pierwszy kawałek, który z resztą powstał parę lat temu, nagrałem go z takim anglikiem, z niejakim Samem. To chodziło w internecie pod tytułem Cherokee Girls. A inne to są o… sam nie wiem, kolejny jest o przerzucaniu kanałów w telewizorze, o masturbacji, o tęsknocie za czymś fajnym.
W: Za czym tu tęsknić jak masz telewizor i te kanały?
V: Już dawno nie mam. Od 8 lat nie mam telewizora.

Jeden tekst jest o panu, który wyszedł po 10 latach z więzienia, niesłusznie skazany ma obsesję na punkcie seksu i hazardu…

P: Po więzieniu dopiero?
V: No nie, wcześniej miał obsesję, ale w tym więzieniu ona strasznie się skumulowała i po prostu nie wyrabia i wraca do miasta w każdym razie. Jeden kawałek mamy o dobie i o tygodniu, 24/7 się nazywa.

P: Można się domyśleć.
V: Jeden kawałek to jest co by było gdyby nagle wszystkiego zabrakło, czyli internetu, telefonów komórkowych, kont bankowych i takich rzeczy. I nagle gdyby wszyscy byli… i nagle gdyby państwo zaczęło być okrążane przez coś… to nie jest dokładnie nazwane.
P: Putina?
V: Ja tego nie powiedziałem! W ogóle śpiewaliśmy o tym, zanim jeszcze sprawa Krymu gdzieś tam się wykluła, nie przesadzałbym z tym Putinem, chociaż szanujemy polityka.

P: Warstwa muzyczna. Kto jest głównodowodzącym muzykiem, jeżeli ktoś taki w ogóle jest.
Sz: Kto powie?
W: Ja mogę powiedzieć w takim razie. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną to w zasadzie… w zasadzie jest tak, że wszyscy finalnie, każdy z nas jakiś kawałek zrobił.
Sz: Nawet Witek.
W: I Witek też, ale w sensie riffów…
Sz: 24/7 jest jego.
W: On śpiewa tylko.
Sz: Ale on zanucił ten riff. On przyszedł z nim i po prostu zanucił co mamy grać.
V: Taką mam metodę, jeśli mam jakiś pomysł muzyczny, a nie umiem grać na instrumencie…
Sz: Zanuć coś, pokaż jak riffy robisz.
V: (nuci)
Sz: Ale na przesterze.
V: DŻYN DŻYN DŻYN DŻYN. Chłopaki wiedzą o co chodzi mniej więcej.
W: Powiedziałbym tak: głownie riffy przynosimy my, we dwóch tutaj, z Szymonem czyli ja gram na basie, Szymon na gitarze i to jest główne źródło tej muzyki.
Sz: Przerzucamy się pomysłami.
W: Natomiast absolutnie każdy z nas coś wnosi i w tym momencie materiał, który gramy na koncertach, każdy jakiś tam jeden numer w całości zrobił.
V: Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę to, że wiele naszych kawałków… no może improwizacja to jest za duże słowo, improwizacja też się rządzi własnymi prawami, to nie jest tak, że jest totalny fristajl, jest oparta na jakiś tam umiejętnościach muzycznych, ale parę kawałków powstało w sposób bardzo spontaniczny, ewoluowały na koncertach.
W: Nie mamy jakiejś dyktatury, nie wprowadzamy tego z Szymonem, każdy gra co chce i na tym to polega. Gdzieś tam się spotykamy.

P: Jakby ktoś nigdy nie słuchał waszej muzyki, to jaka to jest muzyka. Gracie jak?
V: Noise disco.
Sz: Doomspeedmetal.
W: Jeśli miałbym porównywać do jakichś tropów, inspiracji to są klimaty typu Godflesh, typu Neurosis, cięższe.
P: Kto z małolatów wie co to jest?
W: Niech się dowie, mamy internet, niech sobie sprawdzą.
Sz: I Black Flag.
V: Black Flag też. Punkowe.

P: Jaką reklamę tutaj…
W: Wiemy co mówić.
V: Nigdy fanem nie byłem, zawsze szanowałem ale nawet ludzie po naszym koncercie w Piotrkowie mówili, że Henry Rollins na maxa, taki klimat.
W: Byliśmy też porównywani do takiej kapeli Kyuss.
V: Dla mnie, tak naprawdę najważniejszą inspiracją – może to głupio zabrzmi ale to są dźwięki docierające do nas, do mnie na przykład na ulicy, jak idę. Czy z mojej głowy jakieś tam powiedzmy… Takie rzeczy. Bo tak naprawdę, nie inspiruję się jakimiś zespołami i tak dalej, no oczywiście, że gdzieś tam są jakieś wpływy, ale one nie są wyraźne, bardziej duch tych inspiracji jest obecny w naszych kawałkach niż dosłownie dźwiękowo.
P: Co teraz w ogóle będzie z tą kapelą? Ona będzie?
W: Jak najbardziej.
Sz: Wczoraj wyszliśmy ze studia. Zakończyliśmy nagrania dwóch utworów w studiu Hasselhoff pod producenckim okiem Pawła Cieślaka, który wepchnął nas jeszcze głębiej do piekła, a myśleliśmy, że głębiej się nie da.
W: Dosypał siarki do brzmienia. Tak naprawdę to myślę, że nas odmetalowił, że tak powiem.
Sz: No nie do końca, nie byliśmy tacy metalowi.
W: Nie byliśmy tacy metalowi, ale dzięki Pawłowi jeszcze bardziej się stało to niemetalowe, niejednoznaczne.
Sz: Zeskrobał rdzę.

P: No dobra, ale to macie jakiś plan? Czy będziecie grać koncerty? Jest jakaś misja, czy macie totalnie zero planów?
V: Plany są takie, żeby wydać EPkę, to na pewno. Żeby to miało jakiś kształt, nie wiem, jakaś edycja żeby była w sensie okładki, czegoś takiego.
W: Plan jest taki, grać koncerty i nagrać płytę całą.
V: Kawałków mamy na 45 minut, to już jest płyta. Po co robić dłuższą? Tak samo set koncertowy. 45 minut to jest max. To najlepszy plan jaki możemy w tym momencie mieć. Może nagramy jakiś klip, do tego wszystkiego?
W: Na pewno. Są już plany, w każdym razie myślę że chcemy wyjść z tym.

P: Będą gołe baby?
V: Ja proponowałem to, żeby była goła baba, byłaby idealna.
Sz: Ja chciałem tutaj wtrącić, że żadnych gołych bab i aluzji do picia alkoholu i żadnych takich rokendrolowych pierdół, ogólnie rzecz biorąc.
V: Ja jestem zmęczonym rock end rolem, jako takim. Wydaje mi się, że ta formuła już się trochę skończyła.
Sz: Tu nie chodzi o formułę, tylko, że to jest wieśniackie, po prostu.
W: Co jest wieśniackie? Rock and roll? Ja się w ogóle z tym nie zgadzam, nieprawda. I co teraz?
V: Elvis Presley na pewno nie był wieśniacki ale nie wiem.
P: Macie jakąś ciekawą anegdotę dla czytelników?
V: Anegdota? Ciekawa?
Sz: Może opowiedz jak nie przyszedłeś na próbę ostatnio.
W: Anegdota jest taka, że jechaliśmy na koncert w Piotrkowie, pokłóciliśmy się tak, że w zasadzie rozwiązywaliśmy już kapelę, byliśmy źli.
V: Eufemistycznie powiedziane.
W: Natomiast Witek na koncercie zrobił taki show, że wyściskali go wszyscy metalowcy z Piotrkowa.
V: To nie jest andegdota.
W: Nie jest anegdota?
V: Nie… to jest słabe.
W: No fakt, żeby to była anegdota musiałbym powiedzieć to, czego chyba nie powinienem mówić, co?
V: Nie no, mów.

P: Anegdotę zawsze trzeba wrzucić.
W: Tak, mogę mówić dalej? Już zapomniałem co chciałem powiedzieć. Ma ktoś inną anegdotę?
V: Nic mi do głowy teraz nie przychodzi. Wstyd.
W: W każdym razie po koncercie, Witek takie wrażenie zrobił na chłopakach z Piotrkowa…
Sz: I nie tylko.
W: I nie tylko. Pamiętam tylko takiego strasznie wielkiego fana metalu z długimi włosami, w koszulce, grubego, z brodą i tak dalej…
V: No, on był wielki.
W: Który Witka, takiego już zmarnowanego, bo Witek był w kiepskiej formie fizycznej przed koncertem, ale dał z siebie naprawdę wszystko i ten wielki człowiek go tak przytulił do siebie, jak jakąś szmacianą lalkę i powiedział: „stary, czy mogę kupić jakąś Twoją koszulkę, albo płytę?? Tak bardzo chciałbym wesprzeć to co robisz”.
V: Tak, to było piękne.

KONIEC

 

 

Wywiad przeprowadził dawno temu i nieprawda: Piotr Dabov

Foto główne: Vito Vittorio w obiektywie autora

Fota pakszota: Krzysztof Szewczyk.

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress